Różnice w spreadzie między ekantorem, kantorem tradycyjnym i bankiem. Skąd wynika przewaga kantorów internetowych.
Nasza porównywarka przeprowadza okresowe badania spreadów rynkowych. Sprawdzamy jak różnią się marże w kantorach tradycyjnych, internetowych i w bankach. Według naszych ostatnich badań (z końca stycznia 2016 r.) średnie spready w kantorach internetowych były znacznie niższe niż w punktach tradycyjnych, nie mówiąc już o tabelach bankowych. Przeciętny spread dla czterech wiodących walut (euro, dolar amerykański, frank szwajcarski, funt brytyjski) w bankach wynosił 6,96%, podczas gdy w kantorach tradycyjnych: 1,63%, a internetowych zaledwie 0,67%. Innymi słowy; wymiana walut w internecie jest przeszło 2 razy tańsza niż w kantorze stacjonarnym i ponad 10 razy tańsza niż w banku.
Te znaczne rozbieżności w spreadach przekładają się na realne korzyści klientów. Rynek wymiany walut online w bieżącym roku ma szansę osiągnąć 40 mld zł, wymiana tej sumy w internecie będzie zatem kosztować klientów 135 mln zł. Gdyby całość została wymieniona w kantorach tradycyjnych, koszt wyniósłby 326 mln zł, ale wymieniając 40 mld zł w bankach, po kursach z tabel bankowych zapłacilibyśmy aż 1 mld 391 mln zł. Różnice między tymi sumami to korzyści klientów z fenomenu jakim jest powstanie branży e-wymiany walut i działania mechanizmu konkurencji rynkowej.
To też pokazuje, że cały sektor kantorów internetowych dając tak wiele klientom i gospodarce jest w stanie utrzymać się za niewiele ponad 100 mln zł rocznie (w rzeczywistości ekantory część transakcji promocyjnych przeprowadzają bez spreadu, nie osiągają więc nawet całości marży wyliczonej wyżej).
Skąd tak wysokie spready w bankach
Banki, przynajmniej książkowo, są instytucjami zaufania publicznego. Ich stabilność, bezpieczeństwo i pewność są ewidentnie wartością samą w sobie. Dlatego też państwa, regulatorzy, no i ostatecznie podatnicy chcą za tą pewność i stabilność płacić. Płacą aby banki zbyt duże by upaść jednak nie upadały, tworzą fundusze zabezpieczające itd. To wszystko ma wymiar realnego kosztu, ale i bardziej ukrytej daniny jaką płacimy w postaci ograniczonych stresorów dla banków.
Na czym to polega; rynkiem finansowym i jego uczestnikami rządziły od zawsze dwie skrajne emocje: strach (przed stratą, bankructwem) i chciwość zysku. Problem polega na tym, że od jakiegoś czasu ta naturalna higiena dwóch emocji jest w przypadku banków zupełnie zachwiana. Banki, ich zarządy, traderzy, akcjonariusze chcą zarabiać więcej, zatem podejmują ryzyko gospodarcze. I to jest OK, tak działa każdy komercyjny biznes. Problem polega tylko na tym, że od kryzysu 2008 r. banki czują pod skórą, że w razie czego ktoś (my) wyciągnie pomocną dłoń i uchroni je przed najgorszym. Ergo: ryzykują więcej.
Ale większa skłonność do nieuzasadnionego ryzyka to nie wszystko. Banki, oprócz tego że kosztują nas w przypadku krachów, prowadzą generalnie działalność reglamentowaną – nie można tak łatwo założyć banku jak np. warzywniaka, czy biura rachunkowego. Nie działa więc tu prawdziwa konkurencja, a bez niej nie ma konkurencyjnych cen. Dlatego też bank może bez żenady wyciągać rękę po 7% spread od przedsiębiorcy, który nie zarabia takiej marży na będącym przedmiotem wymiany kontrakcie eksportowym.
Można się nie godzić na obecne reguły rynków finansowych, wielu wołałoby umożliwiać upadłości banków w kłopotach z całymi konsekwencjami dla ich klientów. Choćby dla higieny biznesu bankowego i jako impuls dla myślenia klientów, którzy będąc bardziej ostrożni racjonalniej wybieraliby miejsce lokowania funduszy.
Póki co jednak jest tak jak jest, i coś co dla jednych jest problemem dla innych stało się szansą. Zamiast narzekać na wysokie koszty wymiany w bankach, woleli po prostu zaspokoić rynkową potrzebę na tańsze usługi. Tak powstały kantory internetowe.
Kantory internetowe – przewaga cenowa wobec banków, większa wygoda w porównaniu z tradycyjnymi
Kiedy w 2009-2010 r. powstawały, pierwszy kantor (InternetowyKantor.pl) i platforma internetowej wymiany walut (Walutomat) ich twórcy robili biznes inspirowany własną, konkretną potrzebą – nie chcieli aż tyle płacić w bankach, a z różnych względów kantory stacjonarne nie były rozwiązaniem. Uznali też, że nie są jedynymi z tym problemem i postanowili zbudować poważne, całkiem duże biznesy. Oczywiście wielkim katalizatorem dla branży była ustawa antyspreadowa i sam ogromny rynek kredytów walutowych w Polsce. Bez nich nie byłoby tak szybko rosnącego i dużego sektora wymiany walut online. Ale rozwój międzynarodowych serwisów (TransferWise, CurrencyFair) potwierdza, że potrzeba tańszych niż bankowe usług wymiany walut jest uniwersalna, a i trend wynoszenia się z wszystkim do sieci również jest nie do zatrzymania.
Zostawiając na chwilę banki, kantory internetowe mają też liczne przewagi nad kantorami tradycyjnymi. Mimo, że kantory stacjonarne są wyraźniej tańsze od banków, co wynika z większej konkurencji, efektywniejszego działania trudno im przebić ofertę internetową. W zasadzie poza sporadycznymi, wyjątkowymi przypadkami (małe kwoty, specyficzne waluty, transakcje w święta) wymiana online będzie zawsze tańsza (o koszt wymiany i poświęconego czasu) i bezpieczniejsza (nie ma ryzyka transportu gotówki, pomyłki kasjera) od wymiany „w realu”.
Kantor internetowy może mieć z jednej strony niższe koszty (brak fizycznej obecności, mniejsze zatrudnienie na jednostkę transakcji), a z drugiej nie są ograniczone w przychodach. Kantor tradycyjny w małej miejscowości będzie zawsze ograniczony fizyczną klientelą danego miejsca. Ten sam kantor działając w sieci ma taki sam „niebieski ocean” do łowienia jak kantor działający przez spółkę zarejestrowaną w Warszawie, czy w londyńskim City.
Warto też zwrócić uwagę, że z wielu, często nie do końca zrozumiałych względów rynek wymiany walut online nadal stanowi zaledwie 20% rynku kantorów tradycyjnych, nie mówiąc już o ogromnej przewadze nad oboma rynkami wolumenu wymiany walut w bankach.
Część klientów nadal woli (albo nie chce wnikać) zapłacić więcej działając nadal w świecie fizycznym i namacalnym, a przede wszystkim działając „jak dotychczas”. Wszak przyzwyczajenie drugą naturą, nawet jeśli kosztowną. Czasem wszyscy potrafimy znajdować wyszukane (mniejsza czy sensowne) uzasadnienia dla naszego lenistwa, czy niechęci do rozwoju i uczenia się nowych usług. Klienci kantorów wolą np. wymieniać walutę w kantorze tradycyjnym niż internetowym argumentując to szybkością i wygodą, a nawet bezpieczeństwem, co obiektywnie rzecz biorąc nie wytrzymuje próby faktów i parametrów.
Dzisiaj wiodące polskie kantory online, to duże stabilne, ale i szybko rozwijające się podmioty. Są też średni i mniejsi uczestnicy – jedni i drudzy nie bez szans na wdarcie się do czołówki, a ich obecność zapewnia nadal dużą konkurencję i niskie marże (spready). Wszystkim kantorom internetowym sprzyjają bardzo mocne trendy: wspomniane upowszechnianie się internetu jako medium więkości usług i w ogóle działalności, rozwój gospodarczy Polski, mobilności Polaków, handlu międzynarodowego. Sprzyja też skostniałość sektora bankowego, który pozy wyjątkami trzyma dotychczasowe spready z oficjalnych tabel (nasze badania rok do roku nie wykazują tu tendencji spadkowych).