Kursy walut szaleją, co to oznacza dla biznesu kantorowego
Jak wahania kursów na rynku walutowym wpływają na kondycję kantorów internetowych. Co dla rynku e-wymiany oznaczają ostatnie zawirowania wokół franka szwajcarskiego, kryzys ukraiński, potencjalny Grexit.
Jeszcze większa niepewność rynku walutowego
Handel walutami to najbardziej płynny, tym samym efektywny, tym samym trudny do prognozowania segment rynku finansowego.
Kilka miesięcy temu poprosiliśmy kantory internetowe o przedstawienie długoterminowych prognoz walutowych. Problem przeciętnego człowieka, wymieniającego walutę online, polega bowiem na tym, że media są przepełnione krótko- i ultra- krótkoterminowymi prognozami (tygodniowymi i dziennymi), ale brak tych obejmujących dłuższe okresy.
Otrzymaliśmy kilka prognoz, ale jeszcze ciekawsze od samych prognoz były przyjęte do ich sporządzenia założenia, a nawet tłumaczenia dlaczego takie prognozy są trudne, o ile w ogóle możliwe do przygotowania. Można je było sprowadzić do wspólnego założenia – stwierdzenia, że prognozowanie rynku walut wtedy (tzn. w jesieni 2014 r.) wydawało się jeszcze trudniejsze niż we wcześniejszych okresach. Podstawowe czynniki ryzyka wymieniane przez instytucje analityczne były następujące: kryzys światowy, kryzys strefy euro, kryzys ukraińsko-rosyjski, gaz łupkowy, spowolnienie w Chinach, czy wreszcie odbywajcie się w Szwajcarii referendum na temat ew. większego związania franka ze złotem.
Rok 2014 cały był dosyć nerwowy. Rubel spadł w stosunku do USD o 40%, ale również dolar kanadyjski i australijski obniżyły się do sześcioletnich minimów wobec „zielonego”.
Ale to, co przed 15. stycznia 2015 r. wydawało się dużą niepewnością, po tej dacie stało się wspomnieniem względnej stabilizacji. W zasadzie rynek walutowy nie zna (na dojrzałych parach walutowych) takich przypadków, żeby w ciągu zaledwie minut kurs jednej waluty wzmocnił się o 30% (tak jak stało się z frankiem szwajcarskim po decyzji SNB 15 stycznia 2015 r. o niebronieniu kursy 1,2 do euro).
Niepewność = zmienność = spread
Motorem biznesu kantorowego od zawsze była zmienność. To ona powoduje, że rosną emocje i spready. A spready to marże kantorów. I paradoksalnie, przy tych szerszych spreadach zawieranych jest więcej transakcji niż przy spreadach węższych (bardziej korzystnych dla uczestników). Bo to właśnie dwie nierozerwalnie związane z rynkiem emocje – strach i chciwość popychają uczestników rynku do sprzedawania i kupowania walut.
W tym sensie wielka nerwowość rynku walutowego od połowy stycznia jest czymś, co sprzyja biznesowi kantorowemu. W czwartek 15. stycznia nasza porównywarka miała przeszło dziesięciokrotnie więcej odwiedzin niż normalnie. Podwyższony ruch, chociaż mniejszy niż w „czarny czwartek” utrzymuje się również teraz, kilka tygodni później. To samo na pewno dotyczy ruchu na samych witrynach kantorów i społecznościowych platform wymiany walut. I za pewne jeszcze tak będzie przez długie miesiące, bo czynniki sprawcze pozostaną z nami na dłużej.
Frank a sprawa kantorów
Ale powiedzieć, że skok jednego CHF „spopularyzował” chwilowo handel walutami online to za mało. Decyzja SNB uruchomiła kilkutygodniowy, żarliwy temat w mediach, gdzie tzw. frankowcy, frankowicze (zadłużeni w CHF) byli przedmiotem oceny, troski, ale i niechęci reszty, toczyli też korespondencyjną walkę z górnikami i rolnikami o góry (nierealnej) pomocy budżetowej.
Sama, tocząca się, nasilona dyskusja zwiększyła nie tylko obroty operatorów, ale także znacznie rozszerzyła bazę nowych klientów i założonych kont w kantorach i platformach wymiany walut. Przy okazji wychodzi pewnego rodzaju paradoks: mimo, że wielu zadłużonych we franku szwajcarskim organizuje wiece, pozwy sądowe – generalnie aktywnie walczy, to jednocześnie zaledwie połowa kredytobiorców kupuje waluty samodzielnie i nie płaci spreadów bankowych. Innymi słowy, jedni dużym wysiłkiem angażują nadzwyczajne środki, ale spora grupa w tym czasie nie chce nawet pokonać najmniejszej bariery jaką jest założenie konta w e-kantorze i wygodne kupowanie waluty do spłaty rat kredytów.
Jednocześnie, warto też wspomnieć, o ew. zagrożeniach dla branży jakie rodzi obecne zamieszanie na CHF. Mowa oczywiście o systemowych, np. na wzór węgierski przewalutowaniach kredytów frankowych na złote itp., które zdjęłoby z rynku jakieś 15-20% obrotu. Nie wydaje się, aby takie czynniki miały się kiedykolwiek zmaterializować. Wynika to z potencjalnego kosztu takiej operacji, którego nie pokryje ani budżet ani tym bardziej sektor bankowy. Na pewno żadną realną konkurencją dla kantorów nie są tutaj aktualne zapowiedzi banków o obniżeniu spreadów, które mają chyba wykazać jakąkolwiek reakcję bankowców na presję społeczną i ocieplić wizerunek banków. Proponowane spready spadły w „proaktywnych” bankach do ok. 1,5-2% (tylko na franku, bo innych walutach zostały „normalne”) podczas, gdy w kantorach i platformach internetowych wynoszą one od dawna nawet 0,2-0,3%.
Inne czynniki kryzysowe i ich znaczenie dla e-kantorów
Pozostałe kryzysy, czyli ukraińsko – rosyjski i problem ew. greckiego wyjścia ze strefy euro to kolejne czynniki zwiększające zmienność rynków i obniżające wartość złotego, zaliczanego cały czas do walut emerging countries.
Jednocześnie obydwa te czynniki, a przede wszystkim turbulencje w Grecji mogą mieć znaczenie dla naszej perspektywy przyjęcia euro, co oczywiście jest głównym aspektem w tej branży, gdyż ok. połowa transakcji wymiany walut online dotyczy właśnie kupna i sprzedaży europejskiej waluty.
Pewna, nie pewna przyszłość
Przyszłość na walutach zapowiada się cały czas niepewnie. Wystarczy już samych obecnych czynników aby wyobrazić sobie burzliwe czasy i czasy, w których jednocześnie złotówka zostanie pod presją cenową na dłużej.
To wszystko powoduje, że przyszłość branży e-wymiany walut rysuje się korzystnie, bo klienci będą szukać tańszych usług wymiany. Oczywiście pytanie, czym w XXI w. jest biznesowa przyszłość? Ale jeśli mówimy o perspektywie 3-5 lat to kantory i platformy, które skupią się na rozwoju mają szansę zrobić bardzo dobry biznes.